Udokumentowane wypadki kolejowe w Polsce zdarzają się od początku XX wieku. Ich przyczyny to najczęściej zderzenia dwóch składów, co kolei spowodowane jest w większości przypadków błędami maszynistów oraz dyspozytorów ruchu. Najbardziej pospolite to potrącenia na przejściach – wielu pieszych próbuje przejść przez tory mimo opuszczonego szlabanu. Nie są to zawsze wypadki śmiertelne, aczkolwiek mogą skończyć się ciężkimi obrażeniami. A jakie były najtragiczniejsze, największe wypadki kolejowe w Polsce?
Odpowiedź na to pytanie może być dwojaka w zależności od tego, czy bierze się pod uwagę wyłącznie udokumentowane wypadki, czy też również takie, które oficjalnie nie miały miejsca. Te drugie to domena czasów głębokiego socjalizmu w Polsce, kiedy to władze nie chciały informować ludzi o tragediach dziejących się w komunistycznym kraju. I to właśnie wg niepotwierdzonych źródeł 22 października 1949 miała miejsce katastrofa, która przyćmiewa inne wypadki kolejowe w Polsce pod względem ilości ofiar – miało być ich aż dwieście. Sam zaś wypadek wydarzył się podobno pod Nowym Dworem Mazowieckim, o czym informowały wyłącznie… dwie amerykańskie gazety lokalne. Podobno została również zatajona katastrofa z 9 lutego 1952, kiedy to w Rzepinie zginąć miało 150 osób na skutek wykolejenia się pociągu pospiesznego. Biorąc pod uwagę liczbę ofiar w obu przypadkach, nie wydaje się prawdopodobne, aby udało się zataić tak wielką tragedię, toteż wypadki te można dołączyć do kolejowych „legend”.
Jeśli natomiast bierze się pod uwagę wyłącznie udokumentowana wypadki kolejowe w Polsce, najtragiczniejsza katastrofa w historii polskich kolei wydarzyła się 24 listopada 1944 w Barwałdzie Średnim, koło Wadowic. Pochłonęła 130 istnień ludzkich, a ponad 100 osób odniosło obrażenia. Pociąg osobowy jadący z Zakopanego do Krakowa zderzył się z pociągiem wiozący zaopatrzeniem dla niemieckiego wojska. Liczba ofiar byłaby mniejsza, gdyby nie fakt, że wagony zostały wykonane w większej części z drewna.
Na szczęście wypadki kolejowe w Polsce, w których ginie więcej niż 100 osób, są rzadkością. Drugi co do wielkości to śmierć 67 osób w katastrofie pod Otłoczynem. Wydarzyła się 19 sierpnia 1980 około godziny 4:30, a śmierć poniosło 67 osób. Nastąpiło czołowe zderzenie dwóch pociągów – jeden relacji Toruń Główny – Łódź Kaliska, wiozący pasażerów, drugi – pociągiem towarowy relacji Otłoczyn – Wrocki. Z powodu rozlania oleju napędowego na skutek wypadku, wykluczone było używanie narzędzi do cięcia metalu – iskry mogły wywołać zapłon, a w efekcie eksplozję i olbrzymi pożar. Była to jedna z przyczyn zwiększenia ilości ofiar – do wielu rannych, uwięzionych w przewróconych i zmiażdżonych wagonach, nie dało się dotrzeć na czas.
Choć przyczyny katastrofy zostały oficjalnie podane – maszynista wjechał na niewłaściwy tor – to doczekała się ona kilku legend. Jedna mówi, że wypadek spowodowano celowo, gdyż miał to być zamach na dygnitarzy partyjnych, inna – że pociąg wysłano na zły tor celowo, aby zderzył się z pociągiem wojskowym, wiozącym żołnierzy radzieckich. Są to jednak tylko fantazje, które nie znalazły żadnego potwierdzenia w rzeczywistości.
Inne duże i głośne wypadki kolejowe w Polsce to m. in. katastrofa pod Szczekocinami w 2012 roku, która pochłonęła życie 16 osób, tyle samo, co w 27 sierpnia 1973 w okolicach Radkowic. Pod ta miejscowością pociąg relacji Zakopane – Warszawa Wschodnia najechał na znajdujące się na torach wagony towarowe. Stały tam one na skutek innego wypadku – rozerwania się składu.
Większa katastrofa miała miejsce 3 listopada 1976 w Juliance, kiedy to zderzyły się dwa nocne pociągi pospieszne, co kosztowało życie dwudziestu sześciu pasażerów. Przyczyną tragedii były błędy ludzkie – maszynista jednego z pociągów oraz jego pomocnik otrzymali karę 11 lat pozbawienia wolności, zaś ich dyspozytor trakcyjny otrzymał karę 2 lat pozbawienia wolności.