Doniesienia na temat nieszczęśliwych wypadków na terenie Górnego Śląska wiążą się zwykle ze specyfiką tutejszej przestrzeni. Jako centrum polskiego przemysłu wydobywczego, zwłaszcza okolice aglomeracji śląskiej są narażone na osuwanie się terenu, z uwagi na jego wyeksploatowanie wskutek drążenia podziemnych korytarzy, w których pracują górnicy. Hasło: katastrofa budowlana na Śląsku wiązane jest zwykle z tą problematyką i skupia uwagę opinii publicznej na problemie hałd, które mogą mieć ogromny wpływ na bezpieczeństwo mieszkańców tego regionu. Jednak największa katastrofa budowlana na Śląsku, będąca jednocześnie największym nieszczęściem tego rodzaju na skalę całej powojennej Polski, wydarzyła się z innych przyczyn.
Co się stało?
Styczeń 2006 roku był typowym okresem dla katowickiej hali targowej. Pod koniec miesiąca odbywała się tu wystawa gołębi pocztowych, która skupiła w wielkometrażowym budynku zarówno wystawców, jak i tych, którzy chcieli obejrzeć te niezwykłe zwierzęta. Krótko po godzinie 17. wydarzyło się nieszczęście: zawalił się dach hali, przygniatając swoim ciężarem wszystko, co znajdowało się wewnątrz budynku. Na terenie hali znajdowało się wówczas prawie 700 osób, poza Polakami byli to również przedstawiciele innych narodowości, zainteresowani ofertą targów. Ta niespodziewana katastrofa budowlana na Śląsku pochłonęła 65 ofiar śmiertelnych, a aż 170 osobom pozostawiła rany i rozmaite uszkodzenia ciała.
Skutki tragedii i wyciąganie wniosków
Katastrofa budowlana na Śląsku, jaka zdarzyła się w hali Międzynarodowych Targów Katowickich, była przyczyną ogłoszenia trzydniowej żałoby narodowej przez ówczesnego prezydenta Polski, Lecha Kaczyńskiego. Zdarzenie to stało się głównym tematem publicznej publicystyki, a tematy z nim związane zajęły na dłuższy czas łamy najpoczytniejszych gazet. Według biegłych, którzy zostali powołani do zbadania przyczyn i przebiegu tragedii, ta katastrofa budowlana na Śląsku była efektem zbagatelizowania zagrożenia, jakim bywa spoczywająca na dachu budynku gruba warstwa śniegu i lodu. Jeżeli znajdowała się tam pokrywa o grubości dochodzącej do 3 metrów, nacisk na dach mógł wynosić nawet 60 ton. Budynkowi zarzucono posiadanie błędów konstrukcyjnych, przez które zbyt wielka ilość zmarzliny utrzymywała się na powierzchni dachu, i wskutek których cały budynek nie był wystarczająco wytrzymały i bezpieczny jako miejsce schronienia dla wielkiej ilości ludzi podczas trudnych, zimowych warunków pogodowych. Co więcej, ustalono, że dach hali posiadał kilkuletnie uszkodzenia, co również prawdopodobnie przyspieszyło tragedię. Do odpowiedzialności pociągnięto więc przede wszystkim konstruktorów hali oraz osoby odpowiedzialne za nadzorowanie jej stanu technicznego, zarzucając im nieumyślne lub umyślne narażenie życia przyszłych użytkowników obiektu.
Katastrofa budowlana na Śląsku, która miała miejsce w 2006 roku, stała się dla rządzących bodźcem do wprowadzenia nowelizacji w zapisach prawa budowlanego. Ponad rok później w regulacjach prawnych znalazły się zapisy zobowiązujące właścicieli tych budynków, których powierzchnia przekracza 2 tysiące metrów kwadratowych lub których dach liczy sobie ich ponad tysiąc, do koniecznej kontroli, przeprowadzanej dwa razy w ciągu roku. Ponieważ największe zagrożenie wiąże się z porą zimową, gdy to śnieg stanowi czynnik ryzyka, kontrole te powinny się odbywać przed porą zimy, w celu skontrolowania technicznego stanu dachu i zweryfikowania tego, czy przetrzyma on zimę oraz po jej zakończeniu – by skontrolować wpływ skończonego sezonu na kondycję budynku.
fdgfdgfdgdfgfd