Rob Hall – himalaista, którego dotknęła katastrofa

Żaden chyba sport nie jest tak ryzykowny, jak wspinaczka wysokogórska, zwłaszcza jeśli mówimy o Himalajach. Dlatego też w historii tego sportu dochodzi do katastrof, które budzą w ludziach przeważnie przekonanie, że człowiek wobec natury, a szczególnie wobec gór jest niczym i musi się liczyć z tym, że może starcie z przyrodą przegrać. Jednym ze słynniejszych himalaistów był Rob Hall. Pochodził z Nowej Zelandii. Jego historia została opisana w książce „Wszystko za Everest”. Hall jako alpinista wspinał się na Mont Everest kilkakrotnie. Z góra tą – tak można powiedzieć – było związane jego życie prywatne. Podczas pierwszego podejścia na szczyt świata spotkał bowiem swoja przyszła żonę. Towarzyszyła mu ona zresztą podczas wspinaczek, poza ostatnią, zakończoną tragicznie, a to dlatego, że była w tym czasie w ciąży. Jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych Hall wykazał się odwagą i poświęceniem, bowiem brał udział (z własnej woli, jako ochotnik) w wyprawie ratowniczej polskiego himalaisty Andrzeja Marciniaka (akcja się udała, zginęli jednak pozostali członkowie wyprawy Marciniaka). Hall kochał góry, kochał też Himalaje, dlatego był współorganizatorem akcji czyszczenia Mont Everestu z pozostawianych w jego okolicach śmieci. Hall już wejście do grona himalaistów rozpoczął w wielkim stylu, wraz z przyjaciółmi postanowił bowiem zdobyć siedem szczytów Korony Ziemi w zaledwie 7 miesięcy. Dzięki spektakularnemu wyczynowi zyskał sponsorów. Tu jednak ukazuje się ciemna strona himalaizmu. Mimo iż każde podejście na najwyższe szczyty jest niejako przekraczaniem ludzkich możliwości, to jednak sponsorzy znajdują się jedynie wtedy, gdy podbijany jest kolejny rekord. Dlatego tez Hall poszedł inną drogą i założył firmę oferującą pilotaż we wspinaczce wysokogórskiej. W tym czasie ekspedycje komercyjne zaczęły zyskiwać na popularności. Dla Halla jednak i jego kolegów ten wybór – paradoksalnie – miał się okazać katastrofalny. Rzecz miała miejsca w 1996 roku, kiedy to Hall wraz z 2 innymi przewodnikami i 8 osobami zdecydował się na wspinaczkę. Ekspedycja połączyła się z 2 innymi i w maju tego roku rozpoczęła wspinaczkę. Mimo trudności napotykanych na drodze, na górze był dosłownie tłok, który spowodował, że nie wszyscy wspinający się w tym czasie mogli bezpieczne zejść (powinni to uczynić przed godziną 14:00). Jeden z członków załogi Halla nie chciał zrezygnować ze wspinaczki i zakończyło się to dla niego tragedią. Ostatecznie na pomoc mu wyruszył najpierw Hall, następnie Harris (jeden z trzech przewodników, obok Halla). Nie udało mu się jednak dotrzeć przed śmiercią podopiecznego Hansena. Hall utrzymywał łączność radiową, najpierw doniósł o śmierci swojego towarzysza, a potem o zaginięciu Harrisa. I jemu nie udało się bezpiecznie zejść z góry: zabezpieczenia było oblodzone, miał uszkodzony sprzęt, poruszanie się utrudniały mu odmrożenia. O śmierci himalaisty niedługo po tym wydarzeniu powstała książka i film pokazujące tragizm i bezradność himalaistów wobec przyrody. O bohaterze tych wydarzeń napisano również piosenkę, a w 2015 roku wydano film „Everest”, który na nowo przypomniał ludziom postać Roba Halla. Film jest znakomity nie tylko dlatego że elektryzuje ukazując prawdziwe zmagania człowieka z potężną przyrodą. Zdjęcia są doskonale wykonane, film wciąga widza i pokazuje, że himalaiści to mimo wszystko zwykli ludzie. Zmagania w sytuacji krytycznej sprawiają, że ludzi Ci dochodzą do kresu wytrzymałości psychicznej oraz oczywiście fizycznej. Wspominając Halla i tragiczną wyprawę z 1996 roku warto także wspomnieć o Jonie Krakauerze, który był autorem książki o wspomnianym wydarzeniu. Jest on alpinistą i dziennikarzem, który w 1996 toku zdecydował się na wyprawę komercyjną na Everest, właśnie z Robem Hallem. Wyprawa skończyła się śmiercią ośmiu ludzi, co dziennikarz opisuje w dosyć kontrowersyjny sposób. Zresztą i bez tego kontrowersje wokół tragedii z 1996 roku są ogromne. Hall zdecydowanie nie był niedoświadczony – tego nie można mu było zarzucić. Nie cechował się także, a o tym świadczą jego życiowe wybory, brawurą czy chęcią sławy (przynajmniej nie jedynie). Jego pomysł na komercyjną wspinaczkę kosztował jednak życie kilku ludzi. Podczas podchodzenia do szczytu doszło -dosłownie – do zakorkowania podejścia na szczyt. Problemem było także różne tempo schodzących ze szczytu członków wyprawy. Część musiała oczekiwać na innych – w strzelistym mrozie. Do tego dochodziły nieodpowiedzialne zachowania niektórych z członków komercyjnej wyprawy. Przewodnicy znali czas bezpiecznego zejścia, była to wspomniana godzina 14:00. Jednak w wyniku opóźnień przed tą godziną wspięła się zaledwie część załogi, przewodnicy nie zawrócili jednak wyprawy. Wśród schodzących widać było panikę i nieskoordynowane działania. Hall starał się zachować właściwie i pozostał z członkiem załogi, który wymagał pomocy – jednak w efekcie i on sam poniósł śmierć.

Leave a Reply