Katastrofy statków – nauczki i przestrogi

O tym, że żegluga jest zajęciem niełatwym, człowiek przekonuje się od wieków. Katastrofy statków to temat badany nie tylko przez pasjonatów dziejów żeglugi i czytelników spragnionych historycznych ciekawostek. Stanowi główny przedmiot zainteresowania instytucji i osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kolejnych podejmowanych rejsów. Każda tragedia, jaka była udziałem konkretnego statku, była poddawana analizie, by na podstawie wyciągniętych z niej wniosków możliwe było wprowadzenie udoskonaleń do przepisów regulujących zasady konstrukcji i wyposażenia okrętów oraz ogólne zasady żeglugi. Wszystko to po to, by niebezpieczeństwo, jakim są kolejne katastrofy statków, zostało w jak największym stopniu zminimalizowane.

Rodzaje przewinień

Katastrofy statków mają rozmaite źródła. Najbardziej podstawowe i mimo wszystko spodziewane kryją się w stronie technicznej całego przedsięwzięcia. Mimo, że od wieków są udoskonalane metody konstruowania pływających maszyn oraz tego, że ich rodzaje przeszły imponująca ewolucję, to sam statek może być przyczyną nieszczęścia. Czasem zdarza się, że materiały użyte do budowy nie sprawdzają się w zetknięciu z realiami przyrodniczymi celu czy trasy podróży. Bywa jednak, że katastrofy statków są spowodowane nie tyle błędami technicznymi czy tkwią w problemach z nawigacją i komunikacją, ile wiążą się ze zgubną i zaślepiającą ludzi ambicją. Niekiedy podstawowe względy bezpieczeństwa są ignorowane, jeżeli wypełnienie danej czynności grozi utratą spodziewanego zysku finansowego.

Niechlubny przykład statku General Slocum

Na pytanie, dlaczego w ogóle zdarzają się katastrofy statków można bardzo dobrze odpowiedzieć, przywołując historię nieszczęścia, jakie było udziałem amerykańskiego okrętu General Slocum. Była to drewniana konstrukcja napędzana parą, pływająca po nowojorskiej cieśnienie East River, między Manhattanem a Long Island. Podczas feralnego rejsu w 1904 roku ujawniło się wiele nieprawidłowości, których opis jest wystarczającą przestrogą dla wszystkich, którzy planują podejmowanie bezpiecznych morskich wypraw. Przyczyną samej katastrofy był pożar, jaki wybuchł w dziobowej części parostatku. Choć kapitan został o tym powiadomiony przez chłopca, który to zauważył, zignorował ostrzeżenie. Drewniana konstrukcja płonęła w tak szybkim tempie, zaś kapitan, kiedy wreszcie zdał sobie sprawę z powagi sytuacji, zarządził szybkie płynięcie pod wiatr. Okazało się, że statek nie posiadał realnych zabezpieczeń na wypadek nieszczęścia. Obecne na nim kamizelki ratunkowe były takie tylko z nazwy, ponieważ nie nadawały się do użytku. Wypełnione pyłem korkowym, niszczyły się pod dotykiem lub przyprawiały o śmierć tych, którzy próbowali w nich unosić się na wodzie – były bowiem wzbogacone o sztabki stali, by spełnić oficjalne wymogi co do swego stopnia ciężkości. Rejs przeżył znikomy procent pasażerów i cała załoga, która została postawiona przed sądem. Kapitan został skazany na 10 lat ciężkiego więzienia. Opisane zaniedbania i rażące błędy w postępowaniu w czasie katastrofy doprowadziły bowiem do tego, że ponad tysiąc osób straciło życie podczas pozornie niegroźnego rejsu, odbywającego się w bezpośrednim sąsiedztwie lądu.

Warto pamiętać, że katastrofy statków przynoszą nie tylko doraźne tragedie, zbierające żniwo ludzkich żyć w momencie danego wypadku. Wraki, leżące w głębinach czy chemiczne substancje napędowe, uwolnione z uszkodzonej maszyny, mają niszczący wpływ na ekosystem morza, w którego basenie doszło do katastrofy. Konsekwencje tego rodzaju wypadku są długofalowe i choć nie widać ich od razu, powoli zabierają człowiekowi możliwość korzystania z darów natury, przekształcają je wręcz w czynniki śmiertelnie niebezpieczne.

Leave a Reply